Andrew
przyjechał do domu na weekend. Chciałam nocować u Alice, ale tak się jakoś
złożyło, że ostatecznie to ona wparowała do mojego domu z piżamą i zapasem
słodyczy dla całej armii, a ja nie miałam serca, by wyprowadzać ją z błędu
tudzież odprawić ją z kwitkiem po tym jak zaczęła wymachiwać mi przed nosem
tabliczką czekolady. Wiecie, mamy swój grafik. Raz ja śpię u niej, raz ona u
mnie. Dlaczego ona zawsze wprasza się do mnie kiedy raz na ruski rok wraca mój
brat marnotrawny?
Ja
rozumiem, że jest przystojny. Musiała zostać zachowana równowaga we
wszechświecie i takie tam. Cała uroda po rodzicach przeszła chyba na niego,
dlatego ja urodziłam się taka wybrakowana. Wysoki, brązowooki brunet.
Przerabiałam to tyle razy. Miałam nadzieję, że przynajmniej Alice uniknie losu
nieszczęśliwie podkochującej się w Riley’u.
Tymczasem
zanim zdążyłam zareagować, oglądali już sobie „Prison Break’a” w jego sypialni,
a ja zostałam sama jak ten palec. Ona w tej swojej piżamce w krowy na pastwisku,
trzepocząca rzęsami, on wybiegający spod prysznica tylko po to, by obejrzeć
kolejny odcinek ulubionego serialu… Boże, dlaczego? Owszem, towarzyszyłam im
przez jakiś czas, ale litości, nawet ja nie mogłam znieść tak dalece
rozwiniętej ignorancji. Zachowywali się tak, jakby mnie tam nie było.
-
To on nie siedzi w więzieniu? – zapytałam w końcu i każde z nich rzuciło mi tak
karcące spojrzenie, że wolałam ulotnić się stamtąd póki jeszcze nie wpadli na
pomysł, przez który sami mogliby trafić za kratki.
Ugryzłam
się w język, żeby nie rzucić iście kąśliwej uwagi.
Koło
dwudziestej drugiej wpadł do mnie Jack, bo myślał, że załapie się na babski
wieczór. Rzucanie poduchami i takie tam. Dlaczego faceci zawsze myślą, że to
właśnie na tym polega? Oj, musiał się grubo rozczarować, kiedy zastał mnie samotnie
krzątającą się w kuchni.
-
Zaniesiesz im herbatę – zakomenderowałam, podając mu dwie filiżanki parującego
napoju.
-
Dlaczego ty tego nie zrobisz? – uniósł jedną brew do góry, mierząc mnie lekko
zdezorientowanym wzrokiem. Gdyby nie baby, to faceci niczego, ale to niczego by
się nie domyślili. Nigdy.
-
Jeżeli robią tam coś niemoralnego, to ja po prostu nie chcę o tym wiedzieć – przewróciłam
teatralnie oczami, karcąc się w myślach za to, że coś takiego w ogóle przyszło
mi do głowy.
Westchnął
ciężko, ale zrobił to o co go prosiłam i przepadł jak kamień w wodę. Wrócił po
jakiejś godzinie, rozemocjonowany „niewiarygodnie dobrym epizodem”. Pokój
mojego brata to jaskinia zła.
-
Co oni tam robią? – spytałam poirytowana do granic możliwości.
-
A jak myślisz? Oglądają serial. Jesteś przewrażliwiona, Claire – troskliwie
przyłożył rękę do mojego czoła, żeby sprawdzić, czy aby przypadkiem nie mam
podwyższonej temperatury.
-
Widziałeś jej piżamkę? W takim stroju przed nim paradować! – odburknęłam
oburzona, krzyżując ręce na wysokości piersi.
-
O ile się nie mylę, to na jej koszulce widnieje wizerunek krowy. Świni zresztą
chyba też – uśmiechnął się na samo wspomnienie owego stroju. – Dlaczego tak
bardzo się tym przejęłaś? Zajmij się lepiej czymś pożytecznym. Podrywaniem
Aarona na przykład.
No
to się tym zajęłam. Tak jakby. Cóż, moje metody pozostawiają wiele do życzenia.
-
Wychodzimy – oświadczył tonem nieznoszącym sprzeciwu, złapał mnie za rękę i
zaprowadził do mojej sypialni. Fajnie by było, gdyby zrobił to w innym celu.
Otworzył szafę i po spenetrowaniu tuzina wieszaków, wyjął z niej czarny skrawek
materiału. Sukienkę. Z dezaprobatą pokręciłam głową, ale po dalszych,
bezowocnych zresztą pertraktacjach, doszłam do wniosku, że kiecka do kolan to
jednak lepszy pomysł niż te ultrakrótkie szorty, które wynalazł później gdzieś
na dnie całej sterty ubrań. Szybko jednak odezwała się we mnie natura
buntownika i ostro sprzeciwiłam się mu, kiedy kazał założyć mi szpilki.
-
Nie jesteś gejem. Nie możesz mi doradzać w takiej sprawie! – syknęłam, zabrałam
ze sobą sukienkę i te cholerne buty na niewiarygodnie wysokim obcasie (ależ ze
mnie rebeliant) i zniknęłam w łazience.
Godzinę później
Jack
zaczął podrywać dziewczynę siedzącą samotnie w kącie pokoju. Desperat.
Była
dosyć ładna. Wydawało mi się, że nie w jego typie, ale widocznie kolejne drinki
sprawiały, że był coraz mniej wymagający. Swoją drogą nie powinien pić tak
szybko i zachłannie. Ja go do domu prowadzić nie będę!
Utkwiłam
obojętny wzrok w kieliszku wypełnionym alkoholem, by po chwili znowu przenieść
go na ów blondynkę z doczepianymi rzęsami. Aaron od jakichś piętnastu minut
bezustannie próbował podtrzymać rozmowę, ale nie potrafiłam się na tyle
skoncentrować, by odpowiedzieć mu coś poza cichym „acha”, ewentualnie „no tak”.
Wilshere
nieźle to sobie wymyślił. Inicjował nasze spotkania tak często jak tylko się
dało. Że też Ramsey się w tym wszystkim jeszcze nie połapał. Przecież Jacky
dosłownie wpychał mnie w jego ramiona. Ilekroć umawiali się na „męskie
spotkanie”, dziwnym trafem ja pojawiałam się w umówionym miejscu i o umówionej
porze. Czysty przypadek, prawda?
Znowu trafiliśmy do
jego domu i znowu zebrało się więcej osób, niż mogłabym przewidzieć. Cholerny
Aaron Ramsey przyciągał kłopoty jak magnes. Bo po kiego grzyba sprowadzać tu
tyle tlenionych pseudomodelek?
-
Słyszałaś o tej aferze z siarkowodorem w naszej szkole? – zagaił szatyn, a ja o mały włos nie zadławiłam się wypitą
ciurkiem porcją whisky.
-
To moja sprawka. Moja i Alice – wydukałam, czując, że moje policzki nabierają
coraz intensywniejszego zabarwienia, dążąc do upodobnienia się do koloru
dojrzałych pomidorów. Pomyliłyśmy zlewki, wymieszałyśmy ze sobą nie to co
trzeba i doprowadziłyśmy do tego, że całe laboratorium chemiczne wypełniła
nieprzyjemna woń przypominająca zapach zgniłych jaj. – Do zapamiętania: nie
biegaj po sali z próbówką, bo nigdy nie wiesz, jaki związek możesz trzymać w
dłoni.
-
Czy to nie grozi przypadkiem poważnym zatruciem?
-
W ciągu kilku minut może nastąpić śmierć przez uduszenie. Chyba dlatego pan
Martin tak bardzo się zdenerwował, że rozdzielił nasz mały team.
Zaśmiał
się w ten swój słodki do granic możliwości sposób, a ja znowu złapałam się na
tym, że podobnie jak ponad rok temu, totalnie poddaję się jego urokowi, czytaj
walorom wizualnym.
Swoją
drogą to mógłby być niezły patent, ten siarkowodór. Chyba tylko w ten sposób
mogłabym zaprzeć mu dech w piersiach. Mimo wszystko jednak wolałabym rozmawiać
o chemii między nami, czy coś w tym stylu.
Spoglądałam
na tę dziewoję podrywającą mojego przyjaciela i fantazjowałam o pobiciu jej
krzesłem, w najgorszym wypadku kuflem. Już ja znajdę mu kogoś porządnego!
Każda, tylko nie ona.
Mój
rozmówca, o którym już prawie zapomniałam zbliżył się do mnie do tego stopnia,
że owionął mnie intensywny zapach jego perfum (o Boże, jak on cudownie pachniał) i szepnął konspiracyjnie:
-
Za moment zabijesz ją wzrokiem. Doliczając do tego nauczyciela chemii, będą już
dwie ofiary w tym tygodniu.
-
Gardzę wszystkim, co ona sobą reprezentuje – syknęłam pod nosem, zła na samą
siebie, że dopuściłam do tego, by moje emocje po raz kolejny stały się widoczne
nawet dla postronnego obserwatora. – I jest taka płaska! – dodałam po chwili,
jednocześnie zerkając na własny dekolt. Boże, czy ja to naprawdę powiedziałam
na głos?
-
Tak, to rzeczywiście straszne – odparł ironicznie, przeczesując nieskazitelnie
ułożone włosy palcami, a jego wzrok powędrował tam, gdzie mój kilkanaście sekund wcześniej. Cóż, udam, że tego nie widziałam.
Zapowiadała
się długa noc.
Jeszcze trochę później
-
Chyba wolałby, żeby jego matka nie widziała go w takim stanie – powiedziałam w
końcu, a on nie przestając się uśmiechać, przyśpiewywał coś cicho pod nosem. Taki
tam pijacki bełkot. – Niech stracę. Śpi u mnie – warknęłam zniesmaczona, kiedy
Aaron nie wykazał żadnej, ale to żadnej reakcji na wieść o smutnym losie
swojego kumpla.
-
Odprowadzę cię – odparł i prawie natychmiast się poprawił: - Was. Odprowadzę was.
– złapał Jacka pod ramię. Ja szłam sobie obok i ładnie wyglądałam, od czasu do
czasu łapiąc go za koszulkę, gdy ten za bardzo się zataczał. A może to ja się
zataczałam przez te szpilki? Trudno określić. W każdym razie mogłam zwalić
wszystko na naszego pijaczynę. Ramsey zatrzymał się pod domem pana Wilsona, och
zgrozo. Powtórka z rozrywki. Właśnie miałam mu wytłumaczyć, że po raz drugi
pomylił budynki, ale ten wypalił krótkie: „cześć” i sobie poszedł.
Spojrzałam
na przyjaciela z politowaniem. Objęłam go w pasie i kroczek po kroczku
przebyliśmy najdłuższe pięćdziesiąt metrów w moim życiu. Po drodze złamałam nawet
obcas.
Trochę
mi się poobijał w międzyczasie, zwłaszcza kiedy nie potrafiłam go przecisnąć
przez drzwi, ale mam nadzieję, że zapomni o małym zderzeniu jego czoła z ich
framugą. Co prawda wtedy jeszcze kontaktował, ale nie był w najlepszej formie
psychicznej. Nie mówiąc już o trudnościach z poruszaniem się. Zwyczajnie
pchnęłam go na kanapę. Tam już jego bezwładne ciało jakoś samo się dostosowało
do jej kształtu. Głową zwisał jakieś pięć centymetrów nad drewnianą podłogą,
ale widocznie było mu wygodnie, bo nie narzekał, a ja nie byłam na tyle
trzeźwa, by przewidzieć, że następnego dnia może się skarżyć na niewysłowiony
ból karku.
-
Claire… - zaczął tym swoim niskim, zachrypniętym głosem, jakby oczekując
potwierdzenia, że nadal jestem w pobliżu.
-
Tak? – szepnęłam, włączając telewizor. Być może za bardzo się nad nim
litowałam, ale pozwoliłam mu na to, żeby położył głowę na moich udach. Nazwijcie
to przypływem empatii. Może po prostu wyglądał zbyt uroczo i żałośnie z tym
swoim głupkowatym uśmieszkiem błąkającym się w kącikach jego pełnych ust.
-
Jesteś dla mnie za dobra.
-
Wiem – przyznałam mu rację, układając się wygodniej na sofie. Jeden, drugi,
trzeci odcinek „Scrubs” i moje powieki stały się naprawdę ciężkie. Zasnęłam w
półleżącej, trudnej do opisania pozycji. W szpilkach. Powinnam chyba
powiedzieć, że w jednej szpilce, bo drugi but nie miał już nawet wyznaczników
bycia szpilką.
Rozdział dedykuję Karolli i Marcie, która to jest pierwowzorem Alice.
Marta i jej piżama <3
________________________________________
Marta i jej piżama <3
zacznę od końcówki i od tego, że jego "Jesteś dla mnie za dobra." według mnie brzmiało trochę jak "Nie zasługuję na ciebie" (sama nie wiem, dlaczego od razu nasunęła mi się takowa myśl), ale z myślą tą całkowicie się nie zgadzam. Moim skromnym zdaniem Jack zasługuję na tę odrobinę dobroci za jego starania. Zresztą, chłopak jest słodki <3 mam swego rodzaju pociąg do seksownym przyjaciół głównej bohaterki (^^)
OdpowiedzUsuńw czasie kiedy Jack podrywał tą płaską laskę, miałam wyraźne wrażenie, że Claire jest po prostu zazdrosna! ha! tak, tak, Claire jest zazdrosna.
haha i tak sobie tylko myślę, że widok Claire w tej sukience i szpilkach mógł być też przyjemny dla samego Jacka :D chociaż nie rozumiem dlaczego nie ma tam fragmentu z jego zachwytem ;< rozumiem, pewnie chcesz być subtelna, ale ja i tak swoje wiem!
swoją drogą ostatnie zdanie tej części "Godzinę później" jest wprost identyczne z ostatnim zdaniem mojego przedostatniego rozdziału. wątpię, żebyś zrobiła to specjalnie, a to oznacza o naszej niewątpliwej kompatybilności :D (po raz kolejny ^^)
ach. i pragnę dodać, że to, że skoro rozmowa z Aaronem wyraźnie nie była dla Claire na tyle interesująca, żeby przestać zwracać uwagę na Jacka i jego... towarzyszkę, to może sam Aaron też nie jest wystarczająco interesujący, żeby oderwała swoją uwagę od samego Jacka? mam taką cichą nadzieję.
ogólnie, to wygląda na to, że próbuję zeswatać przyjaciół nie dość że (w pewien, mało subtelny sposób) w moim opowiadaniu, to jeszcze teraz w twoim. nie chodzi o to, że nie wierzę w przyjaźń damsko-męską, ale kiedy w grę wchodzi nutka zazdrości i pociąg do tej drugiej strony, to wiedz, że coś się dzieję! :D
i nie myśl, że nie zauważyłam tego, jak Claire opisywała Jacka.
"wyglądał zbyt uroczo i żałośnie (to skreślić, aczkolwiek skoro się nad nim lituje, to zawsze to oznaka pewnej troski, czy czegoś...) z tym swoim głupkowatym (...) uśmieszkiem błąkającym się w kącikach jego pełnych ust (zwróciła uwagę na jego pełne ((pragnę dodać, zapewne, ponętne)) usta, to już coś znaczy, ej). "
dobra, możesz uznać, że doszukuję się nieistniejącego przyciągania. może tak, ale moja wizja Claire i Jacka razem jest taka żywa.. <3 już tak się na to nastawiłam, a to dopiero 3 rozdział :D ha..
podobał mi się ten rozdział jak nie wiem :33
zainspirowałaś mnie, chyba wezmę się za pisanie czegoś :D (chociaż jak dobrze wiemy, moje szczere chęci często nie wystarczają xD)
nie mogę doczekać się następnego *,*
całuski!
omg... nie spodziewałam się, że to będzie komentarz TAKIEJ długości. no ale na szczęście przetrwałaś już moje rekordowe długości, wybuchy emocji itd, więc i to nie będzie nie do pokonania xD
UsuńBożesz Ty mój xD
Usuńjak ja kocham Twoje monologi!
kurczę, spostrzegawcza jesteś. ja tutaj wtrącam takie subtelne aluzje, bo sobie myślę, że nikt nie zwróci na to szczególnej uwagi, ale nie! Karolla wszystko zauważy xD
scena z zachwytem... xD to trochę oklepane.
już wystarczy, że wciskał jej te przykrótkie spodenki (kolejna sugestia, nie wiem czy ją dostrzegłaś xD).
teraz już dostrzegam naszą kompatybilność xD totalnie przypadkowa, jak zawsze.
nie no, Twoje interpretacje zdarzeń miażdżą <3 Ty wiesz, że nie mogę Ci podać odpowiedzi na tacy, prawda?
mimo wszystko nieźle sobie to wszystko wydedukowałaś xD
zainspirowałam Cię? och, jak miło.
dobrze wiedzieć, że czasem się do czegoś przydaję xD
czekam również! tym bardziej!
serio, uwielbiam Twoje komentarze ;*
can't stop smiling!
hahahaha, zawsze wierzyłam w mój talent detektywistyczny! :D wypatrzę wszystko, nie myśl sobie, że nie. xD
Usuńha, jakbym miała odpowiedź na tacy, to nie byłoby zabawy w odnajdywaniu tych malutkich szczególików, które są przecież taaak ważne :D
być może nawet nadinterpretacje, no ale nie mogę sobie tego odmówić xD
mam identyczną reakcję na Twoje komentarze :*
przyszło mi do głowy takie pytanko :D lubisz opowiadania/książki fantasy? ;>
Usuńjak są dobrze napisane i autora nie poniosła do przesady fantazja, to jasne, że tak xD a czemu pytasz?
Usuńkiedyś (w sumie baaardzo, baaardzo dawno) zaczęłam jakieś opko pisać i zastanawiam się nad tym, czy po skończeniu tego akutalnego (a jestem prawie pewna, że to nie nastąpi za szybko)nie kontynuować tamtego (chociaż nie wiem, czy to wypali, bo po napisaniu kilku rozdziałów zrezygnowałam xD) i zastanawiałam się, czy jeśli już to wgl doszłoby do tego, że będziesz chciała coś takiego czytać. sama rozumiesz, bez twoich komentarzy, to by nie było to samo :D
Usuńo, i mam dedykację *,* dziękuję :*
Usuńchętnie przeczytam wszystko co tylko wyjdzie z Twojej klawiatury! xD
Usuńspokojnych świąt! ;*
OdpowiedzUsuń