- Czy ty do reszty postradałaś zmysły? – Alice wyraźnie straciła cierpliwość, bo stanęła nade mną, wymachując rękoma, a w jej oczach pojawiło się coś jakby szczere rozczarowanie. Powiedziałam jej prawdę. Wie o wszystkim. Naturalnie musiała przysiąc, że tym razem się nie wygada, bo bałam się, że sprawa przybierze rozmiarów afery dotyczącej wątpliwej orientacji Wilshere’a. Względnie często składamy sobie przysięgi wieczyste, wiecie? – Tak chcesz zdobyć Ramseya?! Powodzenia! Ty i ten twój Jack… och, brak mi słów. Oboje jesteście geniuszami! Wy… wy po prostu jesteście siebie warci! Idioci! Najwięksi na świecie idioci! – cóż, takiej reakcji niekoniecznie się spodziewałam. Obserwowałam jak ukochana przyjaciółka spaceruje w tę i z powrotem, mrucząc coś pod nosem. Chyba to był ten moment krótkiej refleksji, po której miała zamiar kontynuować torturowanie mnie wyrzutami sumienia. Wiedziałam, że czeka mnie długi wykład dotyczący mojego karygodnego zachowania, dlatego wygodnie usadowiłam się na łóżku, opierając się na stosie poduszek. Brakowało tylko popcornu, ale nie chciałam nadużywać jej gościnności. Poza tym mogłoby wtedy dojść do prawdziwej rzezi w tych czterech ścianach pokoiku na poddaszu. W domu nie było nikogo poza nami, wolałam więc nie ryzykować. Wbrew pozorom dosyć wysoko cenię sobie własne życie. – Riley, a czy ty pomyślałaś jak wasze relacje będą wyglądały, kiedy to wszystko się skończy? A co jeśli coś się zmieni? Jesteś po prostu niepoważna.
- Nie przesadzaj – odparłam. Zwróćcie uwagę na różnicę długości wypowiedzi każdej z nas.
- Co powiedziałaś zaraz po tym jak go poznałaś? – och, wiedziałam do czego do zmierza. Szatynka skrzyżowała ręce na piersi i wlepiła we mnie to swoje badawcze spojrzenie, a jej zielone oczy z dawką piwnego pigmentu nabrały dziwnego wyrazu. Coś jakby tańczyły w nich ogniki cichej satysfakcji. Trafiła w czuły punkt.
- To było tak dawno temu.
- Nie tak brzmiało moje pytanie – uśmiechnęła się tryumfalnie. – Podpowiem ci. „Właściciel najbardziej seksownego głosu we wszechświecie, o Boże, o Boże, o Boże, a jak on się uśmiecha, o Boże, o Boże, o Boże, a te jego dołeczki…” – zapiszczała, imitując przerażająco podekscytowaną osobę (MNIE) i wykonując przy tym taniec niepohamowanej radości (mój taniec niepohamowanej radości), który wygląda mniej więcej tak, że podskakując wymachuję rękami we wszystkich możliwych kierunkach. Tak, dosyć często robię coś takiego.
- Skończ! – warknęłam cierpko. – I nie mówię tak często „o Boże”!
- Ja wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie Riley. Spójrz tylko na siebie.
- Dzięki, naprawdę. I mówisz mi to tuż przed szkolną imprezą.
- Chodziło mi bardziej o twój stan psychiczny.
- Świetnie, teraz jeszcze nie domagam mentalnie – spojrzałam w lustro, krzywiąc się lekko. Znowu jakiś niesforny pukiel włosów zapragnął żyć własnym życiem. Co ja gadam. Moje włosy zawsze żyją swoim życiem, ale na tę okazję postanowiłam je nieco bardziej uporządkować. Każdy właściciel kręconych, czy falowanych kudłów (ja należę do tej drugiej kategorii) przyzna mi rację – w większości przypadków nie da się nad nimi zapanować. Pewnie zastanawiacie się dlaczego w ogóle zgodziłam się tam pójść, skoro ja i tego typu przedsięwzięcia to oksymoron. Nienawidzę, nienawidzę i jeszcze raz nienawidzę. Ale jako przykładna udawana dziewczyna, którą postanowiłam się stać, uznałam, że to idealna okazja, by obdzielić świat naszym udawanym szczęściem.
2 godziny później
Udawanie, że jest się normalną nastolatką nie jest łatwe. Czy chcesz tego, czy nie, jesteś częścią tej grupy, sterowanych hormonalnie kreatur i jedynym rozsądnym wyjściem zdaje się być wtopienie się w tłum. Słyszeliście o zjawisku mimikry, występującym u zwierząt? Tak naprawdę robimy to samo na codzień. Udajemy tych silniejszych, popularniejszych, niewyróżniających się z tłumu... cóż, opcji jest wiele. Przystosowywanie się nigdy nie było moją mocną stroną
Plan był prosty. Chciałam przez cały wieczór podpierać ścianę, w najgorszym wypadku wkroczyć na kolejny etap znajomości ze stolikiem z przystawkami, w którym to nie byłabym już tak nieśmiała i niepozorna. Wyszło jak zawsze, czyli dokładnie wbrew temu, co sobie zaplanowałam. Alice siłą zaciągnęła mnie na sam środek parkietu i zmusiła do tego, bym zaczęła imitować jakieś tam ruchy taneczne. Chyba nie da się tego opisać w bardziej dosadny sposób. Spojrzałam błagalnie na Wilshere’a, a ten tylko wyszczerzył się do mnie co najmniej jakby bawiło go zakłopotanie, bez wątpienia malujące się na mojej twarzy. Choć bo ja wiem... równie dobrze mógł go śmieszyć mój talent taneczny, którego naturalnie nie posiadam. Niepewnie złapał mnie za ręce. Zachowywaliśmy jednak spory dystans. Jak stwierdziła później ta wredna istota, zwana dalej moją przyjaciółką, między nami zmieściłyby się jeszcze co najmniej trzy osoby. Całe szczęście była w pobliżu i mogła pchnąć mnie wprost w ramiona Jacka. Autentycznie to zrobiła. Uderzyłam czołem o jego brodę. Spoglądanie na jego usta z tak małej odległości to za dużo, nawet jak dla mnie. Speszona oparlam głowę na jego ramieniu.
1,5 godziny później
Pierwsza scena zazdrości. Właściwie to chciałam ukarać Wilshere’a za to, że dałam się na to wszystko namówić i tylko szukałam pretekstu, by skompromitować go publicznie.
- Patrzyłeś na jej biust!
- Co?
- Pani Ventura też nie jest głupia. Zauważyła to.
- Żartujesz sobie, prawda? - spytał podejrzliwie, rozglądając się po całej sali, by w końcu utkwić swoje zdziwione spojrzenie w kobiecie po pięćdziesiątce. Jej siwe włosy doskonale komponowały się ze starymi okularami, które opuszczała zawsze tak nisko, że ledwo trzymały się na koniuszku jej nosa. - Ona ma na sobie golf!
- Właśnie. Właśnie, zboczeńcu! Rozbierasz wzrokiem tę starszą panią! Jak ci nie wstyd? - podniosłam nieco głos i spoliczkowałam go, jakby było to najbardziej naturalną rzeczą, którą przyszło mi zrobić w całym moim życiu. Wspominałam już, że mam mały problem z moją pasywno-agresywną naturą?
Jeszcze trochę później
Nareszcie się stamtąd urwaliśmy. Wszyscy zdążyli już zauważyć, że nasz związek jest dosyć toksyczny. Zwłaszcza po tym, jak Wilshere zaczął udawać, że płacze, bo cokolwiek by nie zrobił, ja zawsze jestem niezadowolona. Tak naprawdę myślę, że bolał go policzek i całkiem prawdopodobne, że łzy były autentyczne.
Całą paczką wyskoczyliśmy na frytki. Mówiąc “paczka”, mam na myśli mnie, Wilshere’a, Ramseya, Alice, Caroline, z którą przyjaźnię się już od przedszkola, ale nasze kontakty w ostatnim czasie jakby się oziębiły i ten cały Ian, który wprasza się dosłownie wszędzie.
Ociupinę później
Wróciłam do domu całkowicie i niepodważalnie zmarnowana i wykończona. Ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę była...
- Jak minął wieczór? - śmiem rzec, że Ted próbował wystraszyć mnie na śmierć. Zawsze wychylał się zza tej swojej gazety tak niespodziewanie i wydobywał się z niego tak donośny głos, że z miejsca dostawałam palpitacji serca.
Rozmowa. Ostatnią rzeczą, na którą miałam w tym momencie ochotę była rozmowa.
- Świetnie.
- Powinienem skoczyć do apteki po test ciążowy?
Chociaż nie miałam zamiaru wdawać się w dyskusję, akurat te słowa zadziałały na mnie jak płachta na byka. Odwróciłam się i spojrzałam na niego tak, jakbym była jedną z Atomówek. Laserowe spojrzenie i takie tam. Zawsze chciałam być jedną z Atomówek. Nie osądzajcie mnie, dobra?
- Nie tato, obejdę się bez - uśmiechnęłam się ironicznie. - Najwyżej zjem na śniadanie ananasa.
Uśmiechnął się. Łagodnie. Albo nie zrozumiał mojego ciętego dowcipu, albo...
- Powiedziałaś do mnie “tato” - wiem, że zabrzmi to nieprawdopodobnie, ale rzeczywiście nie zdarza się to zbyt często. - Za każdym razem, kiedy zwrócisz się do mnie w ten sposób, dostaniesz dwadzieścia funtów.
- Tato! Tato! Tato! Tato! Tato! - zawołałam rozentuzjazmowana. - Witaj, nowa paro spodni.
- Raz dziennie, Claire. Nie przeginaj.
Burknęłam coś pod nosem i z impetem wpadłam do sypialni, by wreszcie bezwładnie opaść na łóżko i ukryć twarz w miękkiej poduszce. Coś porządnie zawibrowało w okolicy mojego uda i nie jest to to, o czym pomyśleliście, doprawdy. Albo raczej to, o czym ja pomyślałam.
“Przepraszam”.
To się wysilił.
Teraz już łatwo się domyślić, że nie bez powodu tak zgrabnie i subtelnie ominęłam kilka ładnych godzin mojego życia, opisując ten dłużący się w nieskończoność dzień. Znowu nie wszystko poszło po mojej myśli. Miałam być idealną udawaną dziewczyną, ale jak zwykle nawaliłam. Powiedzmy, że nie zgadzaliśmy się w kilku kwestiach. W kilku nieistotnych, aczkolwiek trącących seksizmem kwestiach. Mój tarzan uparł się, że będzie mnie przepuszczał w drzwiach, okej, to całkiem zrozumiałe i wręcz wymagane, nosił za mnie książki przez cały dzien, okej, to z kolei miłe i urocze, w dodatku moje biedne, schorowane plecy mogły nieco odpocząć od dźwigania, ale stanowczo wypraszam sobie placenie za mnie w kawiarni, sklepie, kiosku, GDZIEKOLWIEK. Nie jestem taką dziewczyną. Poza tym litości, to wykraczało znacznie poza granice naszej umowy. Byliśmy parą na niby. Na niby. Mniejsza z tym. Pokłóciliśmy się tak bardzo, że Ramsey zaproponował, że za nas zapłaci. Tak, jesteśmy naprawdę bliskimi przyjaciółmi, ale kiedy się już sprzeczamy, to powinno się przed nami chować ostre narzędzia. Dosłownie. Od słowa do słowa przeszliśmy do wypominania sobie różnych rzeczy. Dowiedziałam się, że jestem małą, złośliwą, przebiegłą, nad wyraz irytującą, sarkastyczną, zrzędliwą jędzą. Za to przepraszał.
________________________________
Dobra. Oto rozdział, który powstał, ponieważ za wszelką cenę nie chciałam się zabrać do nauki. Enjoy :3
Kocham kocham kocham!!! Cudowny odcinek :3
OdpowiedzUsuńo Boże, czyżby flawless Ola skomentowała mój rozdział? robię screena i mogę umrzeć szczęśliwa :'D
UsuńNiestety to nie Ola :D i nie umieraj bo ktoś musi następny rozdział napisać! :D
UsuńWHO ARE YOU? ;OOO
UsuńMarta, świeża słuchaczka The Beatles ;)
Usuńo masz, a co się z Tobą stało na tumblru, że Cię nie mogę znaleźć? :/
UsuńPogmatwało mi się coś i już nie mam tamtego konta :(
Usuńprzeczytane! Za krótkie zdecydowanie :P
OdpowiedzUsuńza szybko się czytało. Bo to, że lekko to już inna kwestia, nawet pozytywna :D
W każdym bądź razie... haha Jack podobał się Riley już na początku! Haha no i ona nie wyplącze się tak łatwo z tego niby związku. No waaay... A nawet jak on już się skończy to pytanie czy ona faktycznie będzie chciała.
Haha i wyobraziłam sobie zakłopotanego Aarona mówiącego, że zaplaci za Jacka i Riley xd Epic!
Dawaj kolejny bo czuję mega niedosyt
wiem, wiem, znowu wróciłam do starych nawyków jeśli chodzi o długość, ale rozumiesz, pisane tak trochę w stresie i na ostatnią chwilę :3
Usuńuważaj, bo jeszcze pożałujesz tych słów, jeśli dostanę jakiegoś niewiadomego źródła natchnienia i będę pisać za często (hahahahaha hahahah haha).
Mam tumblera, a nawet dwa! itsszczesnybitch i oliveword. Daj mi twój, jak masz. A tak poważnie ,to ta scena z babką z golfem mi się najbardziej podobała. Dobra rzecz na koniec weekendu. Krótko tak trochę nooo. Kobieto ucz się! A nie potem będę miała wyrzuty sumienia że nie zdałaś czy coś. Haha, do miłego.
OdpowiedzUsuńbędą dłuższe, I promise :D
UsuńPo pierwsze, że tak zacytuję: „wy po prostu jesteście siebie warci!” Alice, masz rację :P Są :D Haha, niech Riley się trzyma tego, jakie wrażenie zrobił na niej Jack na początku :D I nie chce mi się wierzyć, że jej ono minęło.
OdpowiedzUsuńPo drugie, kolejny cytat: „Uderzyłam czołem o jego brodę. Spoglądanie na jego usta z tak małej odległości to za dużo, nawet jak dla mnie.” JAK ONA TO PRZEŻYŁA, JA SIĘ PYTAM? NO JAK? xD
Po trzecie – rozbieranie wzrokiem starszej pani mnie rozłożyło na łopatki xD Ja wiem, że Jacky lubi starsze, ale że aż tyle starsze? :o
Po czwarte – OMG końcówka <3 Wilshere jest dla niej taki słodki, tak się wczuł w rolę jej chłopaka, nie miałabym nic przeciwko gdyby się jeszcze wczuwał, a najlepiej na tyle, żeby faktycznie nim został :D
Po piąte – CZEKAM NA KOLEJNY!
PS tak, punktów mojej wypowiedzi było więcej, ale stwierdziłam, że nie będę Ci tu pisać eseju w komentarzu i skróciłam do 5 :P
och uwielbiam Twoje monologi :'D moja szkoła. jesteś dla mnie zbyt łaskawa.
Usuńhmm może wypadałoby wydłużyć nieco wątek jego słabości do starszych kobiet :3
hihihihi, ja doskonale pamiętam początki Jacka i Claire! było tak uroczo. :3 jak zawsze zresztą, no ale dobra. są siebie warci, oj są! to po prostu para idealnie do siebie pasujących, niezrównoważonych psychicznie wariatów, równoczesnie działających sobie na nerwy i nie mogących ze sobą wytrzymać. to jeszcze bardziej urocze *,*
OdpowiedzUsuńmniam mniam mniam, usteczka Wilshere'a <3
i.... HAHAHAHAHAHAH, serio?! rozbieranie wzrokiem pani Ventury! xDD
na końcu liczyłam trochę, że Andrew się pojawi, pamiętaj, że chcę go więcej <3
i końcówka.
kocham Jacka <3 bo on jest taki słodki. i kochany *,*
kurcze. marzenia mnie ponoszą, ja wiem, ale ja bym tak bardzo chciała, żeby ten ich związek był prawdziwy! no okej, ale to już wiemy od dawna, taże, tak tylko chciałam przypomnieć, że gdybyś jednak chciała to zrobić, to na świecie pojawi się jedna osoba w stanie "tryskam szczęściem".
jak zawsze nie mogę się doczekać następnego <3
całuski! ;*
pani Ventura to tak z dedykacją dla Ciebie, miałam nadzieję, że to Ci się spodoba <3
Usuńdylemat życia - sprawić byś tryskała szczęściem czy nie :'D dlaczego mi to robisz?
buziaki :3
Kocham Twojego Jacka. Nie lubię, gdy w opowiadań Jack=słodki chłopak.
OdpowiedzUsuńProszę informuj mnie o nowościach na:nigdynieopuszczaj.blogspot.pl
szczerze mówiąc nie mam pojęcia czy czas mi na to pozwoli, ale postaram się.
UsuńHahahahahahahahahaha
OdpowiedzUsuń2 godziny później...
Hahahahahahahahhahahahahaha
3 godziny później...
Hahahahahahahahahahahahahaha
Nie no genialne jak zwykle. Właśnie zostałam wprowadzona w stan bezbrzeżnego śmiechu. (Chyba wymyśliłam nowej pojęcie!Ha!) Na łopatki powalił mnie szczególnie tekst: " Właśnie. Właśnie, zboczeńcu! Rozbierasz wzrokiem tę starszą panią! Jak ci nie wstyd?". Zaczęłam się śmiać i nie mogłam przestać aż do tej pory bo z stanu tej przyjemnej ulgi wyrwało mnie poczucie, że trzeba siąść do nauki. Dobra piszę o głupotach a tu trzeba jeszcze Cię wychwalać nad niebiosa. W zupełności zgadzam się z Alice. Ten związek "na niby" nie skończy się tak łatwo, mimo tych przyjacielskich przepychanek o charakterze żartobliwym( Jezus, Maria jakie twórcze zdanie zbudowałam!) to jednak doprowadzi to ich do dziwnego napięcia po rzekomym zerwaniu. Te zmiany między nimi już nawet można zaobserwować. Bo jak wiadomo spędzając czas z przyjacielem człowiek jest w stu procentach wyluzowany, a tutaj( sytuacja z tańcem) wyraźnie widać, że Claire czuje się niekomfortowo. Jak się to jednak potoczy... nie mi spekulować, trzeba po prostu czekać na kolejny odcinek. Pozdrawiam ;)
[kapciuuszek.blogspot.com]
uwielbiam Twoje komentarze, serio :D
Usuńtak tylko wrzuciłam tę akcję z panią Venturą, bo dla Claire dzień bez tego typu akcji to dzień stracony, a tu widzę zrobił się z tego główny motyw rozdziału <3
Zapraszam na nowość na www.gunner-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńO Jezu! Przepraszam, że dopiero teraz komentuje, ale na śmierć zapomniałam wcześniej to zrobić, bo naturalnie przeczytałam jak tylko wstawiłaś.
OdpowiedzUsuńNo dobrze, więc rozdział krótki. Mało się w nim dzieje i wydaje mi się, że jest jakby na siłę napisany. Ale to tylko moje odczucie i broń Boże nie bierz tego personalnie.
Hmm... udawany związek Clarie i Jacka trochę mnie przeraża, no ale dziewczyna nawarzyła sobie piwa to teraz musi je wypić. Oczywiście, że już nie długo będzie z boskim Adonisem Aaronem.
Rozdział mi się podobał i czekam na kolejny.
Pozdrawiam N.
+ Zapraszam na nowość, która się pojawiła:
True Lies: Rozdział 2|II http://true-lies-blogstory.blogspot.com/2013/03/rozdzia-2ii.html?spref=tw
nie wiem dlaczego uważasz, że został napisany na siłę, ale uwierz, nigdy nie zmuszam się do pisania rozdziałów. jeśli chodzi o te luki czasowe, to zrobiłam to w pełni świadomie i po to, żeby później móc nawiązywać do wydarzeń, które miały miejsce w międzyczasie bez konieczności opisywania każdej minuty z życia głównej bohaterki.
UsuńNo proszę, wchodzę a tu czekają na mnie 2 rozdziały! No żyć nie umierać! Jak zwykle genialne! Ja nie wiem, jak ty to robisz. Masz niesamowity talent! Z każdym rozdziałem coraz bardziej uwielbiam Rilshere. Oni po prostu muszą być razem no! A ojciec Claire to chyba jedna z najlepszych postaci! Nie pojawia się często, ale jak już, to z przytupem :D.
OdpowiedzUsuńA co do twojego pytania o tumblra, to nie posiadam.
No i jeszcze dodam (nic nowego :D) że się bardzo nie mogę doczekać kolejnego twojego rozdziału!
ahhaha też polubiłam jej ojca :'D w zamyśle w ogóle miało go nie być, no ale lubię wtrącić od czasu do czasu jakiś dialog z tym panem w roli głównej.
Usuńszkoda, że nie masz :'(
Jestem całkowicie team Ramsey, więc niech Claire się tak nie wczuwa w udawany związek ze swoim (uroczym *.*) PRZYJACIELEM Jack'iem! Od początku traktuję Wilshera'a jak przyjaciela Claire no i Ramsey pasowałby do Claire (jako że jest pechowcem, ale nie tylko pod tym względem).
OdpowiedzUsuńScena zazdrości jest tak zabawna, że od pół godziny nie mogę się powstrzymać od śmiechu :D.
znalazłam kogoś kto jest za shipowaniem Ramleya, wreszcie!!! <3
Usuńhmm na swój sposób do siebie pasują, tu muszę się zgodzić :D
Też zauważyłam, że jestem tu chyba jedyną, która jest za Aaronem :D
Usuńi chwała Ci za to, będzie więcej Aarona,miał się pojawić dopiero później, ale cóż specjalnie dla Ciebie przybędzie już w kolejnym rozdziale :D
UsuńCieszę się bardzo :>
UsuńW takim razie nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział c:
Nowość: True Lies: Rozdział 3|III http://true-lies-blogstory.blogspot.com/2013/03/rozdzia-3iii.html?spref=tw
OdpowiedzUsuń