Wróciliśmy
z małej wycieczki do pobliskiej wsi. Latanie po krzakach, szukanie wiatru w
polu, a mówiąc konkretniej przyglądanie się lokalnej faunie i florze (co
najmniej jakby okolica mogła się pochwalić orientalną roślinnością czy w ogóle
jakimiś endemitami). Od czasu, gdy Jacky poszedł za potrzebą w krzaki,
zachowywał się dosyć nieswojo. Od razu to zauważyłam. Wiercił się co najmniej,
jakby miał owsiki w dupie. Niby trochę słabo było u nas ostatnio z rozmawianiem
ze sobą (w autobusie nie odezwał się ani razu, a podczas całego wypadu spytał
tylko, czy mam coś do jedzenia, bo przecież nie zabrał ze sobą plecaka), a
jednak kiedy wszyscy się już rozeszli, zapytał czy może skorzystać z mojej
łazienki, jako że do mojego domu było mu w sumie po drodze. Wzruszyłam
ramionami.
-
Claire… Ale między nami wszystko okej, no nie? – uniósł jedną brew, a kąciki
jego ust niemal niezauważalnie drgnęły. Kątem oka zerkałam na niego
podejrzliwie, wyczekując jakiejś kontynuacji, puenty, czy czegokolwiek, ale on
nie zamierzał rozwijać swojej skromnej wypowiedzi. Byłam nieco rozczarowana. Po
tym wszystkim zasłużyłam na coś więcej niż taką wyświechtaną formułkę.
-
Yhy.
Otworzył
przede mną drzwi, co było w sumie dziwne i nie powinien tego robić, bo tak
jakby to ja byłam u siebie, ale postanowiłam to zignorować. Rozgościł się na
dobre i koniec.
Usiadłam
na brzegu łóżka, tępo spoglądając przed siebie. Skurczybyk dosyć długo siedział
w tej toalecie. Zdążyłam już nawet pomalować paznokcie. W końcu usłyszałam
dziwny trzask, a potem Jack wbiegł do pokoju w samej koszulce, zasłaniając
krytyczne miejsce ręcznikiem. A potem obrócił się do mnie tyłem i chyba nawet
subtelnie wypiął pośladki.
-
Jezu Chryste! – wrzasnęłam, ukrywając twarz w dłoniach. – Chcesz, żebym
oślepła?!
-
Claire, nie ma tu nic, czego byś jeszcze nie widziała, dobra? Nie zachowuj się
jak gówniarz – warknął ostro, ale kiedy padłam twarzą prosto na poduszkę chyba
zrozumiał, że nie tędy droga, bo natychmiast zmienił taktykę. – Claire,
maleństwo, wyświadcz mi tę przysługę i zerknij na mój tyłek, dobra?
-
Co proszę?
-
Nie udawaj, że nigdy wcześniej tego nie robiłaś. Lubisz sobie czasem zerknąć.
-Wyjdź.
-
Claire, błagam cię. Widzisz, mam mały problem. Coś mnie chyba ugryzło.
-Och,
na miłość boską! – pokręciłam głową z niedowierzaniem, po czym nieco speszona
przeniosłam wzrok na jego szanowne cztery litery. Moje źrenice przybrały
rozmiar pięciozłotówek, chyba nawet otworzyłam usta ze zdziwienia. Zapadła
krępująca cisza, po czym bezceremonialnie parsknęłam śmiechem. – Na twoim
miejscu wolałabym zachować tę opuchliznę. Jesteś męskim odpowiednikiem Beyonce.
Gratuluję.
Odpaliłam
aparat w telefonie i wciąż rechocząc, cyknęłam mu kilka zdjęć.
-Nie
żartuj sobie ze mnie! Co to może być, do cholery jasnej?
-Skąd
ja mogę wiedzieć? Nie jestem ekspertem od chorób wenerycznych.
-Może
tak podeszłabyś bliżej? Z tak daleka i tak nic nie zobaczysz.
-Zwariowałeś?
– prychnęłam, a kiedy ten zaczął się do mnie zbliżać w zastraszająco szybkim
tempie i jego tyłek znajdował się już na wyciągnięcie mojej ręki, głośno
pisnęłam. Za głośno. Do pokoju wparował Ted. Z trudem powstrzymałam się przed
kolejnym wybuchem śmiechu.
-To
nie tak jak pan myśli, panie Riley. Ja właśnie…
-Kretyn
wytarzał się w barszczu Sosnowskiego – pozwoliłam sobie dokończyć za niego. Mój
ojciec i tak był już nieźle zszokowany, a jeszcze chwila i Jack gotów byłby
pokazać mu swój zad, żeby wyjaśnić o co chodziło. Zerkałam to na szatyna, to
znowu na mojego staruszka. Nie wiem czyja mina była bardziej groteskowa, ani
który z nich był bardziej zażenowany, ale dla takich chwil się żyje. Nie żeby
jarało mnie oglądanie golizny Jacka czy coś, ale zwyczajnie poprawiło mi to
humor. No bo komu innemu mogłoby się przydarzyć coś podobnego. Jak tak teraz o
tym myślę, to może mój pech w magiczny sposób przeniósł się na tego gołodupca?
Karmy stałoby się za dość. Mnie to pasuje.
-
Woda z mydłem i maść. Zaraz ci ją przyniosę. Jak się ma taką córkę, trzeba być
przygotowanym na podobne sytuacje – wymamrotał pod nosem Ted. W sumie to nie
wiem, czy koniec końców zdziwiła go ta sytuacja. Z pewnością odetchnął z ulgą,
gdy zorientował się, że chodziło tylko o tak niewinną, choć z pozoru wyglądającą
na dosyć jednoznaczną akcję z cyklu „w pokoju mojej córki jest prawie nagi
mężczyzna”. Jak sam zasugerował, ze mną to nigdy nie wiadomo czego się
spodziewać. Dobrze, że dla odmiany to nie ja byłam tą sierotą bez majtek.
Gdy tatuś poszedł
szukać lekarstwa na murzyńskie pośladki Wszy Łonowej, ta pochyliła się nade mną
i wyszeptała, uśmiechając się
cwaniakowato.
-I tak wiem, że podobał
ci się ten widok. Chcesz dotknąć? No wiem, że chcesz. Nie krępuj się.
Idiota dostał w łeb
maścią. Ojca od zawsze cechowało niesamowite wyczucie czasu.
-Ubierz się zanim
zadzwonię po twoją matkę.
- I zachowaj ręcznik! –
dorzuciłam i natychmiast tego pożałowałam, bo żeby zrobić mi na złość, szatyn
upuścił fragment materiału i przez ułamek sekundy przyszło mi oglądać
Wilshere’a Juniora. – Jesteś chory! Serio, ostatnio przechodzisz samego siebie.
Jesteś jak… jak… jak ta kupa w bidecie!
- Skąd ty w ogóle
bierzesz te swoje porównania?
- W możliwie
najbardziej obrazowy sposób staram się uświadomić ci, że jesteś mi kompletnie
niepotrzebny, kotek. Jak ta kupa. W bidecie.
- Jeszcze kiedyś
pożałujesz wypowiedzenia tych słów.
- Nie sądzę – puściłam
mu oczko, sama nie wiem co miałoby to oznaczać, ani to kokieteria, ani
złośliwość, ugh, nienawidzę siebie za takie dziwaczne odchylenia od norm
zachowania w towarzystwie.
- Ale wiesz co? Właśnie
dlatego tak cenię sobie naszą przyjaźń. Przed nikim innym nie paradowałbym z
gołym tyłkiem. No, wiesz co mam na myśli.
Czyżby to miało
oznaczać „zapomnij o tym, co między nami zaszło”? Bo trochę to tak zabrzmiało.
- Rzeczywiście! I nie
było ani trochę niezręcznie. Ani trochę.
- Dobrze, że się
rozumiemy.
- No po prostu czytasz
mi w myślach.
Jeśli chodzi o Aarona,
to w ostatnim czasie doszło do całkiem zabawnej sytuacji. Spędziłam pół nocy,
pracując nad składanką moich ulubionych piosenek, podrzuciłam mu nagranie do
skrzynki na listy (to było jeszcze w grudniu – taki prezent urodzinowy), a on
nawet się nie zorientował, że to prezent ode mnie. Kiedy próbowałam go podpytać
o to, co ciekawego mu sprezentowano, ten oświadczył, że jakaś Camilla dała mu
genialną płytkę, na której królowały piosenki Arctic Monkeys, po tym jak
polecił jej ów zespół. Patrzcie no jaki laska ma genialny gust muzyczny.
Rzekłabym nawet, że taki trochę kompatybilny z moim, no nie?
Albo mi się wydaje,
albo wszyscy ruszyli do przodu, a ja uparcie trzymam się ułamków wspomnień z
czasów, kiedy podobno byłam szczęśliwa. Jak zardzewiałe koło, przytwierdzone na
stałe do podłoża. Nie potrafię się z tego otrząsnąć. Bo po co iść do przodu,
skoro tam z tyłu przydarzyły mi się rzeczy, o których wcześniej nawet nie
śniłam? Powtarzam sobie, że muszę się wziąć w garść, a potem jak zwykle kończę
obżerając się żelkami i oglądając telenowele.
Obiecałam sobie, że
będę myśleć pozytywnie, ale okazało się to dosyć zgubne, jako że podupadły na
tym nawet moje oceny, bo zamiast wziąć się w garść, wciąż powtarzam sobie, że
jakoś to będzie. Podobnie zresztą z życiem towarzyskim. Leżę opatulona kocem na
kanapie, pożerając czekoladę całymi tabliczkami i popijając zieloną herbatę, bo
w końcu JAKOŚ TO BĘDZIE, nie?
Jak już raczyłam ruszyć
tyłek (uh, jakoś tak zbrzydło mi to słowo ostatnio), to głównie po to, żeby
zgarnąć papierki po słodyczach. Tym razem postanowiłam nawet wyrzucić śmieci, a
takie samowolne, nieprzymuszone wyrzucanie śmieci to u mnie nowość. Nowością
było również to, że przez przypadek zatrzasnęłam za sobą drzwi i oczywiście nie
miałam przy sobie kluczy, ale oczywiście zorientowałam się dopiero, kiedy w
oddali usłyszałam znajomy głos, bo ktoś zawołał mnie po imieniu.
- FUCK, FUCK, FUCK –
warknęłam, jak zwykle bardzo subtelnie, po czym zabrałam się za penetrację
zamka do drzwi, najpierw siłą woli, a później już przy pomocy zestawu małego
włamywacza. Od czego są wsuwki.
- Claire?
- Aaron! Joł! Wiesz co,
ale ja akurat trochę się śpieszę. Biegałam.
- W piżamie? – szatyn
zmierzył mnie z góry na dół i choć z jego ust nie padło choćby słowo krytyki,
to widziałam w jaki sposób spoglądał na moje spodnie w misie i nie do końca mi
się to podobało. Miałam dwa wyjścia. Albo stawić mu czoła i jak zwykle poddać
się publicznemu linczowi, albo wskoczyć w krzaki. Pomyślcie o tym co zrobiłby
każdy przeciętny śmiertelnik. Oczywiście, że padłam na kolana i udałam, że
szukam czegoś w tej mojej skromnej hodowli chwastów. – Dobra, możesz chociaż na
chwilę zostawić te habazie? Nie? Okej – pokręcił głową z niedowierzeniem, po
czym stanął w samym epicentrum chaszczy, żebym tylko na niego spojrzała. Tak mi
się przynajmniej wydaje. Bo tak sam od siebie to raczej nie hasałby po
pokrzywach w nowych butach. – Claire, co ty właściwie robisz? Możesz wstać?
-
Przywykłam do klękania przed ludźmi. Robię to względnie często.
-
Claire, proszę, wstań.
-
Chciałem cię przeprosić. Jak już wielokrotnie wspomniałem, to co zrobiłaś było
ekstremalne, głupie, dziecinne, nieprzemyślane, naiwne, absurdalne, niemądre,
niedorzeczne, nonsensowne. Ale przesadziłem nieco z tą falą osądów na twój
temat. Nie powinienem był cię za to potępiać. Ostatecznie nikt przez to nie zginął.
Nic takiego się nie stało, no nie? Powiedziałaś, że ci przykro. A ja dalej
katowałem cię jakimiś chorymi wyrzutami. Przepraszam. Chociaż nie powiem,
sposób w jaki przepraszałaś… powiedzmy, że mam co do niego kilka zastrzeżeń.
Nie dałaś mi dojść do słowa. Trochę mnie to zirytowało. A teraz trzęsiesz się z
zimna, bo masz na sobie jedwabną piżamkę. Zaproszenie cię do mojego vana będzie
trochę nie na miejscu, czy…
Wzruszyłam
ramionami. Przepuścił mnie przodem i nim się obejrzałam, siedziałam już na
miejscu pasażera w jego samochodzie. Chyba nie miał zamiaru mnie zamordować.
Jakby co, to pewnie kierowałby się już na Ukrainę. Spoglądałam na niego
ukradkiem. Był taki spokojny i opanowany. I przez chwilę było tak jak kiedyś.
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, uśmiechnął się pod nosem, po czym speszony
przeniósł wzrok na kierownicę.
-
Daj głośniej! – wrzasnęłam, kiedy w radio leciała właśnie jedna z tych totalnie
odmóżdżających piosenek, do słuchania których w życiu nie przyznałabym się
publicznie. Śmialiśmy się, żartowaliśmy. Aaron nawet zgodził się na zaśpiewanie
ze mną refrenu, chociaż zazwyczaj takie rzeczy niemiłosiernie go krępowały.
-
Widzisz? Możemy jednak… tak całkiem normalnie. Może moglibyśmy czasem… no
wiesz, wyskoczyć gdzieś razem? Na przykład teraz. Powinniśmy coś zjeść. Pizza?
– chciałam przypomnieć mu o tym, że byłam akurat w piżamie, ale w porę sam się
zorientował. – To znaczy przyniosę ją tutaj, naturalnie.
-
Nie chcesz mnie chyba wywieźć na Ukrainę, co?
Zaśmiał
się głośno, co w sumie było nieco podejrzane. Każdy potencjalny socjopata
zachowałby się podobnie. Ale tak na poważnie. Uwielbiałam, kiedy śmiał się z
moich żartów. Może dlatego, że niewiele osób w ten sposób reagowało na moje
spaczone poczucie humoru. W sumie to było to u nas obustronne. Inside jokes i
te sprawy.
Przygryzłam
dolną wargę. Wiedziałam, że od tego bezustannego szczerzenia się przybędzie mi
zmarszczek, a trzy kawałki pizzy nie przyczynią się do wyczekiwanego spadku
wagi, ale nie zamierzałam się tym przejmować.
-
Tęskniłem za tym – oświadczył nagle, patrząc na mnie w taki sposób, że zimny
dreszcz przeszył moje ciało. Miał takie przenikliwe spojrzenie. W odpowiedzi
naturalnie gapiłam się na niego jak jakaś kretynka przez dobrych kilkadziesiąt sekund,
z równie idiotycznym grymasem na twarzy. Drogą dedukcji musiał dojść do
wniosku, że również „za tym” tęskniłam, cokolwiek miało to znaczyć.
Podejrzewam, że mówiąc ogólnie chodziło o ewidentne ocieplenie naszych relacji.
– Co właściwie robiłaś o tej porze w piżamce, biegając wokół własnego domu, co?
-
Drzwi się zatrzasnęły. Poszłam wyrzucić śmieci.
-
Oczywiście, że poszłaś wyrzucić śmieci – parsknął, robiąc jedną z tych min w
stylu „jak ja cię dobrze znam”. Ludzie często mówią, że jestem
nieprzewidywalna, ale prawda jest taka, że jedną rzecz można przewidzieć.
Zawsze wychodzę na skończoną niezdarę.
Bałam
się zapytać o to, czy teraz tak to będzie między nami wyglądało, bo jak każda
dobra rzecz, która spotykała mnie w życiu, było to zbyt surrealistyczne i
najprawdopodobniej nie sprawdziłoby się na dłuższą metę (może nie tak nierealne
jak nasz związek, ale jednak).
-
Co? – zapytałam, kiedy gapił się tak na mnie niepokojąco długo. Nie chodziło mu
chyba o to, że ufajdałam tapicerkę ketchupem. Nie miał prawa tego zauważyć. Zasłoniłam
plamę własnym ciałem!
-
Czasem zapominam, że jesteś taka…
-
Taka…? – wybełkotałam piskliwym głosem, unosząc prawą brew i byłam już gotowa
na włączenie swojego bitch mode, ale w porę się opamiętałam. Mówimy tu Aaronie.
Raczej nie obraziłby mnie prosto w twarz. Prędzej rzuciłby jakąś drobną aluzję,
tak jak wtedy gdy stłukłam jego ulubiony kubek, a on uśmiechnął się wyrozumiale
i śmiertelnie poważnie zapytał „ty chyba nie masz ostatnio szczęścia, co?”,
zupełnie jakby zdarzyło mi się to pierwszy raz w życiu. Jakby powiedział, że
jestem ofermą to nawet bym się nie obraziła. Przecież sama gorzej się o sobie
wyrażam.
-
Minęło już trochę czasu odkąd mogliśmy normalnie porozmawiać, no nie? Brakowało
mi tego.
Okej,
stwierdziłam, że albo był naćpany, albo do reszty postradał zmysły, więc nie
ciągnęłam tej donikąd idącej konwersacji.
Inaczej
wyobrażałam sobie moment naszego pojednania i muszę przyznać, że byłam nieco
rozczarowana. Nadal miałam na sobie ubrania, a co gorsza – on również.
-
Przepraszam za to co powiedziałam. O tym pieprzeniu się po kątach i w ogóle.
Wyszłam na skończoną sukę.
-
Może troszkę – odparł speszony, a na jego twarzy pojawił się blady uśmiech,
który jednak szybko został zastąpiony przez grymas zażenowania. Coś go
dręczyło. Umiałam rozpoznać, kiedy bił się z myślami. Zwłaszcza, że jego
policzki momentalnie oblał perfidny rumieniec.
-
No, wyduś to z siebie.
-
Chcę wiedzieć kim on był.
Spuściłam
wzrok, jakby w obawie przed tym, że jakimś cudem wyczyta to z mojej twarzy.
Przecież to było takie oczywiste. Musiał coś podejrzewać i teraz chciał się
tylko upewnić. Moje serce biło zdecydowanie za szybko. Zawsze podejrzewałam, że
przyczyną mojej śmierci będzie zawał, najprawdopodobniej jeszcze przed
trzydziestką, ale to… to było gorsze od śmierci.
*Alice*
Miałyśmy
razem oglądać seriale z tego co kojarzę. Zerknęłam na telefon. Data się
zgadzała, godzina się zgadzała, miejsce się zgadzało. Dlaczego więc musiałam
czaić się za zakrętem, żeby nie podejść za blisko przyjaciółki? Bo ta klęczała
akurat w krzakach przed swoim byłym chłopakiem. Okej zazwyczaj staram się nie
ingerować w jej sprawy (żartuję), ale czy ona ma mózg? Sąsiedzi przecież mogli
ją zobaczyć i powiedzieć o wszystkim Tedowi.
Kasłałam,
tupałam, upuszczałam przedmioty. Nic nie było w stanie sprawić, żeby choć spojrzała
w moją stronę. No tak, była zajęta.
Później
najwyraźniej zrobiło się jeszcze intymniej, bo wylądowali w jego aucie. Nie
wnikam.
Kiedy
zrezygnowana zawróciłam i powolnym, bardzo powolnym krokiem zmierzałam w
kierunku własnego domu, przypadkiem wpadłam na Wilshere’a. Tak to w sumie też
było do przewidzenia. Nawet kiedy powinna skoncentrować się na swojej
najlepszej przyjaciółce, to i tak kończy grając w fifę z tym krasnalem.
-
To Claire nie ma w domu?
-
Nie. Po akcji w krzakach przeniosła się z Aaronem do jego vana.
-
Acha. Z Aaronem?
-
No przecież mówię.
-
Z tym Aaronem? – prychnął Jack. Kiwnęłam głową. Zrobił tę dziwną minę - na jego
twarzy pojawia się podkówka, ale nie taka wynikająca ze smutku, a raczej ze
szczerego podziwu. I jego brwi oczywiście automatycznie uniosły się ku górze,
jeszcze trochę a zrównałyby się z tymi nacelowanymi kudłami.
-
No przecież mówię.
-
Musisz być taką zołzą?
-
Musisz być takim frajerem?
-
Co cię ugryzło?
-
Serio, chcesz wiedzieć? Niesamowicie mnie irytujesz. Dzwonisz do Claire o 3
rano kiedy jesteś totalnie pijany i nie masz dokąd pójść – ona transportuje cię
do łóżka i pilnuje, żebyś nie obrzygał sobie koszulki.
-
Tutaj to akurat najczęściej jest na odwrót.
-
Nie przerywaj mi! Przyłazisz do niej o każdej porze dnia i nocy i obarczasz ją
swoimi wyssanymi z palca problemami. Jakie ty możesz mieć problemy? Och, czyżby
zawiódł cię refleks i przypadkiem kogoś zapłodniłeś?! Koleś, kiedy Claire cię
poznała była w nie najlepszym stanie, ale to jak namotałeś w jej życiu
uczuciowym sprawiło, że znalazła się praktycznie na równi pochyłej. Nie
myślałeś czasem, że to powinno być bardziej obustronne? Bo kiedy ona cię
potrzebowała, to raczej nie widziałam cię klęczącego pod jej domem. Totalnie
zjechałeś jej psychikę. A jak zaczęło jej się poprawiać to na dodatek zacząłeś
sabotować jej związek, gratulację. Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny.
-
Jesteś rozgoryczona. Normalnie zaproponowałbym ci seks, ale nie mam przy sobie,
no wiesz… a nie mogę zawsze polegać na refleksie.
-
Nie dzięki, twoi rodzice popełnili podobny błąd i patrz jak katastrofalnie się
to dla nich skończyło. A jeśli wziąłeś Riley na podobną gadkę i za kilka
miesięcy na świat przyjdzie owoc tej patologicznej przyjaźni, to cię zniszczę.
___________________________________________________
Długo mnie tutaj nie było, przepraszam.
Rozdział wydaje mi się strasznie słaby, za to
również przepraszam.
Przechodzę ciężki okres. No wiecie, powinnam się
uczyć, ale tego nie robię, przytłaczają mnie obowiązki, których nie wypełniam,
odczuwam presję i tak dalej.
ALE WRÓCIŁAM. Zawsze wracam.
Mam nadzieję, że jak zwykle przesadzam z samokrytyką
(nigdy nie podoba mi się nic co wyszło spod moich łapek) i jednak nie jest
najgorzej).
Pozdrawiam :3
Jejku! Wreszcie się doczekałam! I nawet nie musiałam codziennie tu wchodzić, żeby zobaczyć czy nie ma nowego :P
OdpowiedzUsuńClaire przypomina mi moją przyjaciółkę, tylko że ma większe i bardziej żenujące przygody. A tak to są bardzo podobne.
Aaron jest słodki! Jack jest słodki! Sama słodycz normalnie! Zastanawiam się z kim w końcu będzie, z Jack'iem czy Aaronem.
Ta Alice mnie denerwuje. Nie wiem czemu, jest jakaś taka dziwna według mnie. Ale cóż, bywa też i tak :P
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie :D
http://siete-jugadores.blogspot.com/
http://espanyol-love.blogspot.com/
http://first-loove.blogspot.com/
Pozdrawiam gorąco! ^.^
Aww dziękuję.
UsuńAlice jest dziwna, bo jej pierwowzorem jest moja przyjaciółka :'3
NADROBIŁAM (bo obiecałam, a jak coś obiecam to tak robię).
OdpowiedzUsuńGeneralnie chciałoby się rzec: #NoNieźle. Trochę mnie ominęło, ale muszę przyznać, że konsumpcja w wykonaniu Jacka i Claire bardzo mnie cieszy, polecam im, zeby robili to częściej, jednakowoż może niech unormują jakoś tą swoją relację. W związku z moimi przekonaniami dotyczącymi tego opo (TeamJack4ever), wolałabym, żeby Claire ograniczyła swoje konakty z Aaronem, według mnie to on jej miesza w głowie i w sumie to w ogóle jest niepotrzebny. Tak jak Alice swoją drogą, jakaś taka irytująca się zrobiła, nie wiem o co cho, niech się dziewczyna zastanowi nad sobą.
BO ALICE TO MARTA MARTA TO ALICE DOBRA
UsuńZajebisty rozdział♥
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam momenty Claire z Jack'iem ...Oni muszą być razem,bo są po prostu dla siebie stworzeni....Ciekawe co będzie jak Aaron się dowie z kim się przespała Claire...Nie lubię Alice,bo ona się wiecznie wtrąca w nie swoje sprawy i jeśli przez nią Claire nie będzie z Jack'iem to ją chyba zamorduje....
Czekam na next♥
@weramichalak
Aww dziękuję bardzo :'3
UsuńNo to mamy 26 za sobą. Jack jako gołodupiec, hahahahahhahaha nie mogę. No więc pojawił się Aaron i było tak słodko, uroczo... do czasu. ''Chcę wiedzieć kim on był'' i powiało grozą! Alice pojechała. Nawet nie wiedzieć czemu, zaczęła jechać Jacka. Znaczy domyślanie domyślaniem, ale takie nagłe 'rzucanie' się na kogoś na ulicy jest dziwne. Alice jest dziwna... Na dodatek pomyślała,że Aaron i Claire w krzakach. Ehh.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i pozdrawiam :)
Hahaha no Alice się włączył agresor, ale może na Jacka podziała to motywująco.
UsuńO mój boże !!
OdpowiedzUsuńTak więc przeczytałam od nowa całe opowiadanie, bo od pewnego czasu nie byłam tutaj (za co szczerze przepraszam) i nie wiedziałam gdzie byłam i dopiero teraz skończyłam.
Uwielbiam Claire. To co że jest taka trochę niezdarna i może trochę wredna. Powinna być z Jack'iem. Widać że on coś do niej czuje.. i chyba ona do niego też...
Ale jestem ciekawa co powie Aaron na to że ona właściwie spała z swoim najlepszym przyjacielem.. Jeżeli w ogóle powie mu że z nim.
Nie trawię Alice.. Wtrąca się w sprawy najlepszej przyjaciółki. Nie ma swoich! Zrobię jej coś bardzo złego jak przez nią Jack i Claire nie będą razem!
Czekam na next. :D
Pozdrawiam i weny życzę. <3
~ @Roxy_Wachowiak
♥ ♥ ♥
Dziękuję bardzo :'3
UsuńDZIEŃ DOBRY, TO JA, ŻYJĘ I NIE ROZUMIEM DLACZEGO NIE MA TUTAJ MOJEGO KOMENTARZA! OFICJALNY FOCH NA WSZECHŚWIAT!!!!
OdpowiedzUsuńAKCJA Z TYŁKIEM TO W OGÓLE TAKIE JEDNO: WTF, SERIO, OMG, WHAT?! hahahahahahahhahahaaha nie wiem normalnie, Jack i Claire to jest duet nie do pobicia. I na deser wpada Ted, lepiej być nie mogło hahaha
" Nie żeby jarało mnie oglądanie golizny Jacka czy coś, ale zwyczajnie poprawiło mi to humor."- AHA, JASNE hahaha
" murzyńskie pośladki Wszy Łonowej"- WHAT x2 ?! HAHAHAHAHA
"puściłam mu oczko, sama nie wiem co miałoby to oznaczać, ani to kokieteria, ani złośliwość, ugh, nienawidzę siebie za takie dziwaczne odchylenia od norm zachowania w towarzystwie. "- I TERAZ TO JUŻ LEŻĘ HAHAHAHAHA
" - Aaron! Joł! Wiesz co, ale ja akurat trochę się śpieszę. Biegałam.
- W piżamie? "
CHCESZ ŻEBYM PRZEZ CIEBIE UMARŁĄ Z NIEDOTLENIENIA?! HAHAHAHA
No a teraz zrobiło się powaznie, bo ON CHCE WIEDZIEĆ KIM ON BYŁ.
Koleś. Aaronie. Adonisie. Mój ty, słodki, niewinny i całkiem kochany Aaronie. Wierz mi, starej, dobrej Karolli- NIE CHCESZ.
Akcja z Alice była dziwna i... dziwna. Lubię ją i to wszystko z jej perspektywy i spoko, serio, ale to było DZIWNE. Rzuciła się na Jacka jak kotka z pazurami i totalnie zjechała mi moje kochanie. I nie miała racji. Mówię to oczywiście całkowicie obiektywnie, nie ze względu na boski tyłek Jacka, czy coś. I zastanawia mnie o co jej właściwie chodzi. Jest zazdrosna? O Claire, Aarona, Jacka, kogo właściwie? Albo jest po prostu popieprzona i miała ochotę powrzeszczeć na Jacka, TEŻ MOŻNA, prawda?
NIE MOŻNA WŁAŚNIE!! BO TO JACK MOJE PIĘKNE MAŁE STWORZONKO <3
Ale powiem Ci, że ogólnie to mnie wkurza on trochę, bo nic nie robi i zamiast po prosu, nie wiem, RZUCIĆ SIĘ NA CLAIRE, uprawiać dziki seks, wyeliminować Aarona (któremu za jego pełną słodkość znalazłabym super laskę) czy coś to NIE, on pokazuje jej swój tyłek i mówi FAJNIE, ŻE JESTEŚ MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ I MOGĘ MACHAĆ CI POŚLADAMI PRZED TWARZĄ, BO MNIE ZUPEŁNIE NIE POCIĄGASZ CZY COŚ.
NO SERIO?! Pytam. SERIO?!
No właśnie Jack, zastanów się nad swoim postępowaniem, daję ci szanse, nie spieprz tego.
To wszystko. Mam nadzieję, że miło się czytało. Żartuję. Mam nadzieję, że nie uznasz mnie na większą wariatkę niż wcześniej i w ogóle. W sumie to klasyczny wylew emocji, nie jest tak źle. Caps lock mi się trochę za często naciskał, no ale nikt nie jest idealny, a wiesz, PONIOSŁO MNIE. Hehe. <- nerwowy śmieszek psychopatki.
Poprosiłabym, żebyś dodała coś szybciutko, ale trochę się boję, że mnie pociśniesz, że wiesz, sama mogłabym ruszyć dupę. No wiem, ale i tak cie poproszę- dodaj coś szybciutko, nie każ mi czekać! :* :*
Całuski!
Hihi i muszę Ci się pochwalić, że szykuję niespodziankę! ^^
Usuń+ Dawaj następny rozdział, nooo! :*
O BOŻE TĘSKNIŁAM ZA TWOIMI MONOLOGAMI
Usuńjak tak czytam te cytaty to płaczę
JA TO PISAŁAM OMFG
"FAJNIE, ŻE JESTEŚ MOJĄ PRZYJACIÓŁKĄ I MOGĘ MACHAĆ CI POŚLADAMI PRZED TWARZĄ, BO MNIE ZUPEŁNIE NIE POCIĄGASZ CZY COŚ"
I TAK OTO IDEALNIE PODSUMOWAŁAŚ ICH RELACJĘ. Może nawet odniosę się do tego w next rozdziale.
Postaram się dodać szybciutko okej.
WOW Dodałaś! A ja nic nie wiedziałam o tym? :( Jak?
OdpowiedzUsuńAnyway: Nowość na http://eternity-to-break-us.blogspot.com/
Twoje nadrobie jak sobie wszystkich poinformuje, musisz wytrzymać, o. :P
WIDZIAŁAM! JESTEM DUMNA ;__; PŁAKAŁAM JAK TO CZYTAŁAM. KAŻDY KTO WIDZIAŁ MNIE ZAPŁAKANĄ W MOMENCIE CZYTANIA TEGOŻ DZIEŁA, ROBIŁ MINĘ DAFUQ. A TAK SERIO. Nie muszę powtarzać tego co wiadome, czyli, że kocham to co tworzysz nad życie. Nie komentowałam mimo przeczytania. PRZEPRASZAM, WYBACZ, DARUJ GŁOWĘ. Sceny z seksi dupą nie muszę komentować. Wystarczy, że lekarz powiedział, ze nie powinnam się tak ekscytować bo znowu będę w stanie przedzawałowym. ALE CZO TA CLAIRE ROBIŁA W KRZAKACH Z AARONEM CZO? (Mój brat powiedział, że Aaron to żyd, spokojnie, już nie żyje, zadusiłam go jego własnymi skarpetami) Zapłaczesz się jak ja kiedy dowiesz się jak bardzo rozczuliło mnie i spodobała się scena w aucie. Tacy słodcy(bez ironii) Wyprzytulałabym ich że hohoho. Alice mnie zirytowała bo nie wolno opieprzać Jackusiuniunia... Podła jędza. To chyba na tyle. Nie mam weny nawet do komentarzy. SMUTEQ, RZAL, BUL...
OdpowiedzUsuńaaa i jeszcze, nie zdziwiłabym się jakby Riley wkręciła Adonisowi, że zdradziła go z listonoszem. Takie teksty do niej pasują :D Pozdrawiam! :)
"nie wolno opieprzać Jackusiuniunia"
UsuńJackusiuniunia.
JACKUSIUNIUNIA.
<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
oooch!
Jackusiuniuniuś <3 <3 <3
piękne.
JACKUSIUNIUNIA OMFG
UsuńBo Alice to jest jędza, nie wiedziałyście? :o