piątek, 4 października 2013

Rozdział 22. Otrząśnij się z tego

Udawałam, że śpię. Tak naprawdę leżałam na boku i po raz tysiąc pięćset drugi sprawdzałam, czy aby na pewno Aaron nic mi nie odpisał. Wiecie, włączyło mi się dręczenie go smsami. To było jakoś tak koło trzeciej nad ranem. Wilshere myśli, że byłam zalana w trupa (bo sam ledwo ogarniał co się wokół niego działo), tymczasem ja dla odmiany prawie nie tknęłam alkoholu.  
O wilku mowa. Jacky z hukiem wylądował na podłodze, ciągnąc za sobą kołdrę. Spojrzałam na niego z politowaniem, ale nie miałam zamiaru pomagać mu wstać, skurczybyk nieźle mnie urządził z tym całym planem zdobycia Adonisa. Kilka siniaków na jego tyłku może nie załatwi sprawi, ale przynajmniej poczuję się dzięki temu lepiej.  
-Łazienka. Muszę do łazienki. 
Ktoś tu chyba dostał porannych mdłości. Aż tak tragicznie wyglądam o tej porze? 
-Nie wpuszczę cię tam, jeśli masz zamiar zrobić sobie kąpiel zdziry. 
-Kąpiel zdziry? 
-No wiesz, spacer wstydu i te sprawy, nagle łapiesz się na tym, że podmywasz się w ekstremalnie dziwnych miejscach.  
-Jesteś niepoważna. Przecież wczoraj byłaś jedyną zdzirą, która dotrzymywała mi towarzystwa. 
-No właśnie nie. Chciałeś uczcić fakt, że odzyskałeś swoją skrzydłową. Zmusiłeś mnie, żebym mówiła o tobie w samych superlatywach. 
-I robiłaś to tak bezinteresownie? - podrapał się po głowie. Chyba z przyzwyczajenia czekałam, aż zakończy zdanie brzdękiem gitary. - Zaraz, zaraz... co ty tam masz? 
-Nic - wytknęłam mu język, chowając telefon za plecami. Rzucił się na mnie tak jak ja zazwyczaj rzucam się na nutellę po jednym dniu diety. - Spokojnie, człowieku. Nie masz na sobie spodni! - pomogło, ale tylko na chwilę. Nastąpił taki krótki moment refleksji na temat ludzkiej egzystencji. Może nie miał tej swojej kąpieli zdziry, ale zbyt często budził się bez dolnej części garderoby. Wyglądał na lekko zdezorientowanego, więc szybko dodałam: - Były obrzygane.  
Wykorzystał ten moment słabości, kiedy to użalałam się nad nim (oczywiście nie na głos, aż tak głupia nie jestem) i wydobył komórkę spomiędzy poduszek.  
-Nie możesz tak po prostu przestać się do mnie odzywać - przeczytał, próbując naśladować mój ton głosu. - Claire, to aż kipi desperacją. Daj mu trochę przestrzeni, przecież o to w tym wszystkim chodzi.  
-Nie jestem aż tak naiwna, wiem co oznacza ta wasza "przerwa".  
Jak na mój gust, powinien był się ode mnie odsunąć. Jego ryjek znajdował się stanowczo za blisko mojego. Nadal przygniatał moje nogi. Ja rozumiem, że chciał podstępem odebrać mi moją własność, ale przecież już to zrobił, nie rozumiałam więc dlaczego tkwił w tej diabelnie niewygodnej pozycji.  
-Minął już miesiąc, Riley. Miejmy nadzieję, że zatęskni. Póki co jednak najlepiej dla mnie to znaczy dla nas dwojga będzie, jeśli przestaniesz o nim mówić. Nie chciałem, żebyś poczuła się z tym jeszcze gorzej, ale zrobiłaś się strasznie wkurzająca. Aaron to, Aaron tamto... Czas wrócić do żywych, kobieto! Nie mogę już dłużej słuchać opowieści o tym jak to Ramsey dobrze całuje. To nie jest coś co chcesz usłyszeć na temat twojego kumpla. Otrząśnij się z tego, kobieto! 
-Ale on naprawdę dobrze całuje!  
-Uparta, złośliwa jędzo! - syknął, wpijając się w moje wargi, jakby chciał przez to powiedzieć: już ja ci tego Ramseya wybiję z głowyW geście obronnym położyłam dłoń na jego klatce piersiowej, ale ostatecznie nie wiedzieć czemu nie wykonałam odpowiedniego ruchu, żeby go od siebie odsunąć. Poza tym prawa (w domyśle silniejsza) ręka znajdowała się na jego karku, no jak niby miałam się przed tym obronić? Kiedy skończył gwałcić moje usta, odsunął się i jakby nic spytał: - Już ci lepiej? 
-Yhy. 
Byłam równie przekonywująca, co świnia grająca w rugby.  
-Powiem mu, że to ja napisałem cały ten plan. Może nie do końca pomoże, ale przynajmniej na jakiś czas przeniesie swój gniew na mnie.  
-Tak, tak, tak! Przenieś cały ten ciężar na swoje barki! Kiedy dowie się, że jego od siedmiu boleści kumpel miał z tym coś wspólnego, na pewno poszuka ukojenia w moich ramionach - warknęłam sarkastycznie. - Wiesz co, wydaje mi się, że nasz związek od początku był nieco patologiczny i nie chodzi już nawet o to, że byłam patologiczną kłamczuchą. Zaczęliśmy to wszystko od dupy strony. 
-Skarbie, nie interesują mnie wasze preferencje odnośnie pozycji seksualnych. 
-Wilshere, na Boga! - szturchnęłam go w bok, kręcąc głową z niedowierzaniem. Za każdym razem kiedy się odzywa czuję, jakby na nowo wrzucanmnie na głębokie wody sarkazmu i nieprzyzwoitych żartów. - Ja ci się tu uzewnętrzniam, w dodatku na trzeźwo, dobra? Prawda jest taka, że przez jakiś czas bawiliśmy się w dorosłych. Chyba nawet Aaron podejrzewa, że jestem nimfomanką, nieważne. Nie wiesz jak to wszystko wyglądało od kuchni. Nie wiesz, że po pijaku powiedziałam mu prawie o wszystkim. Prawie. Może i odseparowałam go od tej części mojej natury, która mogłaby go przerosnąć, ale dziwisz mi się?  
Coś jakby zarys pomysłu przemknął przez mój złowieszczy umysł. Sięgnęłam po laptopa. Teatralnie przewróciłam oczami na widok pliku o znamiennej nazwie "Aaron", ale wolałam nie odgrzebywać tematu, do którego i tak już zbyt często nawiązywałam. Moje ulubione powiedzonko, to w ostatnim czasie "prześlij mi to w wordzie".  
-Co ty tam robisz? 
-Chciał stroju królika, to będzie go miał. 
-Po pierwsze: nie chciał. To ty wyskoczyłaś z tym czymś. Po drugie "wyuzdane królicze łapki", serio? To takie trochę nie w twoim stylu. Jakby miał już zostać fetyszystą króliczych łapek, to tylko w tamtej wersji, czubku. Jesteś jaka jesteś. "Donnie Darko" był twoją inspiracją? Dobrze! Powinien cię zaakceptować taką jaką jesteś. Szurniętą i przerażającą. Dlaczego teraz go tutaj nie ma? Bo próbowałaś udawać kogoś kim nie jesteś. Przynajmniej do pewnego stopnia. I on teraz do końca nie jest pewien z kim ma do czynienia.  
-Chcesz zobaczyć mnie w tym przebraniu? 
-Nie. 
Ułożyłam usta w podkówkę, ale nie potrafiłam zachować powagi. Tak naprawdę już samo wspomnienie felernego kostiumu (już nie mówiąc o reakcji Ramseya) sprawiało, że szczerzyłam się jak nienormalna. W sumie ja zawsze uśmiecham się w ten lekko psychopatyczny sposób, więc nie robiło to zbyt dużej różnicy. Zrezygnowałam z zakupów na ebayu 
-To może by je tak podrasować, co? Zrobić skrytkę na marchew? 
-Jezu Chryste, Riley! 
Zaczęłam zanosić się śmiechem. Znowu rozśmieszyłam samą siebie. Jestem przezabawna. 
-Ja po prostu chcę go z powrotem. 
-Claire Riley na kimś zależy, nie no, jestem pod wrażeniem.   
-Alice doradziła mi, żebym napisała mu kilka pikantnych wiadomości. 
-Pisz! Cóż za genialny pomysł. Że też sam na to nie wpadłem! Napisz: "ŚCIĄGNĘŁAM STANIK" - palnął, o dziwo całkiem poważnie. Przez chwilę patrzyłam na niego, starając się nie okazać żadnych emocji, jakby w oczekiwaniu na finalne sprostowanie z cyklu: "żartowałem", ale ten nawet nie drgnął. - No na co czekasz? Pisz!  
-O, to ty tak serio - odparłam cicho, marszcząc przy tym brwi. - I co potem? 
-No może zapyta: "a to dlaczego?"; będziemy mieli punkt zaczepienia. 
-Weź ty się Wilshere puknij w czoło.  


*** 


Czekałam na zmierzch. Nie żeby to była jakaś aluzja do równie popularnej co tandetnej sagi (chociaż już trochę bardziej rozumiem dlaczego laska czuła lekką konsternację, wahając się między bladym aczkolwiek bajecznie brokatowym Pattinsonem, a śniadym, włochatym i podobno nieźle cuchnącym Lautnerem; wbrew pozorom jest w tym coś sensownego). W zasadzie nie było jeszcze tak bardzo późno, ale w słabym świetle moje futerko (śmiech na sali) wyglądało jak zwykły płaszcz, poza tym na razie jeszcze nie włożyłam maski. Wyglądałam całkiem zwyczajnie. Jak na mnie.  
Pukając do drzwi, na których widniała tabliczka z napisem Ramsey nie byłam już taka pewna siebie; to znaczy ja nigdy nie jestem pewna siebie, ale wtedy to już w ogóle. Przyszedł jednak czas, żeby zachować się jak na mężczyznę przystało. Przyodziałam imitację króliczej mordki i spokojnie czekałam aż mi otworzy (jeśli można tak powiedzieć, ostatecznie niecierpliwie przebierałam nóżkami, zacierając przy tym ręce, choć może powinnam raczej rzec "łapki"). 
-O Jezu... 
-Nie, nie, nie. To ja, Claire. Proszę, nie bij - wyrecytowałam jednym tchem i naturalnie miałam gotową przemowę, ale słowa ugrzęzły mi w gardle na jego widok. Być może coś sobie ubzdurałam w tej mojej pustej główce, ale przez moment wydawało mi się nawet, że ucieszyła go moja wizyta. Tylko jakoś tak nam to "cześć" umknęło. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, co zresztą całkiem zrozumiałe, ale nie byłam przygotowana na ewentualną modyfikację mojej mowy, więc postanowiłam to uciąć już w zarodku. - Pozwól, że teraz ja zabiorę głos. Wiem, że wyglądam groteskowo, ale to nie znaczy, że nie powinieneś wziąć na poważnie tego co teraz powiem. Słuchaj, ktoś mi kiedyś powiedział, że każda nieskazitelna istota ma jakiś defekt. Nie jestem nieskazitelna. Jestem chodzącym defektem. Jeśli teraz powiedziałbyś mi, że wystarczyło, żebym pozostała sobą, żeby ktoś taki jak ty choćby spojrzał w moją stronę, to bym cię wyśmiała. Trzeba było kombinować. Jeśli jest się mną, to ciągle trzeba kombinować. Mam sumienie i wiem, że to wszystko zaszło za daleko, chociaż gdybym mogła cofnąć czas, to najprawdopodobniej nie zmieniłabym niczego, choćby ze względu na to, że rzeczywiście osiągnęłam swój cel i przez chwilę byłeś odrobinę mniej nie mój niż zazwyczaj. Bo to jestem ja, Adonisie. Tak, kiedy nie ma cię w pobliżu, ciągle cię tak nazywam. Piszę również żałosne wiersze, upadam średnio sześć razy w ciągu dnia, potykam się nawet idąc do łazienki, plotę trzy po trzy, co pewnie już zauważyłeś, bloguję i jestem głupia. A w tym przebraniu czuję się wręcz niedorzecznie. Powtórzę się, ale proszę, nie bij, cześć.  
Doszłam do wniosku, że dodam do tego odrobiny dramaturgii, odchodząc zanim Aaron zabierze głos i tak też zrobiłam, choć nie powiem, szłam bardzo, bardzo wolno. Z drugiej strony pewnie nie potrafiłabym z nim normalnie rozmawiać jako osoba przytłoczona przez wyrzuty sumienia.    
Ociupinkę mi ulżyło, wiecie, kamień z serca i te sprawy i nawet dzieciaki, uciekające z piskiem na mój widok nie były w stanie zrujnować mojego dobrego humoru.   
Mało tego, nawet Andrew nie potrafił mnie tego dnia zirytować, choć zazwyczaj przychodziło mu to z niesamowitą łatwością.  
-Co do... - syknął na mój widok, a później wyciągnął telefon i zrobił mi kilka zdjęć. I tak nie było widać mojej twarzy, nie rozumiem dlaczego tak go to rozbawiło. Umieszczanie fotek w sieci dostarczyło mu tyle radości, co mnie nocna, niezapowiedziana wizyta boskiego Orlando. 
"Nie wierzę, że wygrałaś zakład", napisał po chwili Wilshere. Kretyn nie wierzył, że wyjdę tak z domu. Widocznie nie zna mnie jeszcze tak dobrze jak mu się wydawało. Tak czy inaczej byłam o pięć dych do przodu.  
Nawet nie chciało mi się przebierać. Nieśmiało uchyliłam drzwi, prowadzące do sypialni Teda. Policzyłam do dziesięciu, przełknęłam głośno ślinę, poluzowałam kostium na wysokości szyi, bo diabelnie mnie uwierał, podrapałam się za uchem, ale tym sztucznym i pokicałam do środka.  
-Ojcze, mamy problem. 


*** 


Usiadłam na walizce, bezskutecznie próbując ją dopiąć. Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia co robię, ale zawsze lepsze to niż bezskuteczne użalanie się nad sobą przy butelce soku marchewkowego (cóż, ja chyba naprawdę kocham marchew). Dojrzałam do tego, żeby z pokorą przyznać, że coś jest nie tak, ale na to, żeby obnażyć się przed kimś emocjonalnie chyba jeszcze nie.  
-Jesteś tego pewna? - zapytał Riley senior, utkwiwszy we mnie pełne troski spojrzenie. Przytaknęłam i choć okazywanie uczuć przychodziło mi raczej trudno, to rzuciłam się mu na szyję.  
-Ty też potrzebujesz wakacji od wyrodnej córki. 
-A więc wyjeżdżasz nad morze? 
-Wrócę bez opalenizny. 
-W góry? 
-A kto w to uwierzy? Claire i wspinaczka dla własnej przyjemności to oksymoron.  
-Na wieś! 
-Kłopoty z zasięgiem! Dobrze kombinujesz. 



3 lata później 


Stałam przed lustrem, obojętnym wzrokiem wertując własne odbicie. Nie byłam zdołowana, przygnębiona, roztrzepana i zakompleksiona w tym samym stopniu co dawniej. Byłam jeszcze bardziej, ale nauczyłam się nieźle maskować. Nie no, żartuję. Byłam tak szczęśliwa, że mogłabym hasać po łące, łapać motyle, chrząszcze i trzmiele, pomijając ten etap, w którym miałabym przebijać je szpilką i wykonywać gablotkę (musieliśmy to robić na zajęciach, ale razem z Alice wypsikałyśmy się sprayem przeciwko owadom, O DZIWO żadne ustrojstwo do nas nie przyleciało).  
Patrzyłam na ten jeden jedyny detal, który jakoś nie do końca pasował do mnie jako nieogarniętej całości. Mentalnie nie byłam gotowa na coś takiego. Nadal wyjadałam nutellę łyżeczką, nie potrafiłam uruchomić pralki, hurtowo wsiąkałam lizaki, uwielbiałam mleczko w tubce i nosiłam piżamkę w serduszka. Innymi słowy - za grosz dorosłości. Poza tym spodziewałam się, że coś takiego nastąpi dopiero za jakieś 20 lat. Właśnie dlatego połyskujący na palcu serdecznym mojej prawej dłoni pierścionek tak bardzo rzucał mi się w oczy. Być może nie ważył zbyt wiele, ale jednak nieźle obciążył mój umysł i ciało. 
Wróciłam pamięcią do tamtego wieczora. Miałam wybór - mogłam wykonać milowy krok naprzód, albo pozostać w tym samym punkcie, w którym tkwiłam od dobrych kilku lat, o ile nie cofnąć się do jeszcze bardziej beznadziejnego etapu, w którym to musiałabym się pozbierać na nowo. Drżałam ze strachu, dosłownie. Wyglądał tak dobrze w tym zakrwawionym garniturze. Ja rozumiem, że przynoszę pecha, ale żeby nawet taki dzień jak ten obrócić w totalną groteskę? Cholera jasna, wyglądał naprawdę, naprawdę dobrze, rzucając mi to swoje cielęce spojrzenie.  
Poprawiłam mu krawat, nieznacznie przyciągając go do siebie. Chyba przypadkiem nieco go poddusiłam, bo zrobił się niezmiernie czerwony. Natychmiast go puściłam, a on poluzował koszulę na wysokości kołnierza. Posłałam mu przepraszające spojrzenie, ale tak naprawdę chciałam mu uświadomić, że jak właśnie mógł się przekonać na własnej skórze, nie nadaję się do tego, bo prędzej czy później przypadkiem mogłabym go skrzywdzić, nie wiem, podpalić mieszkanie (zdarzyło mi się to już w przeszłości), przygotować jedzenie, po którego spożyciu wylądowałby na ostrym dyżurze i cholera jasna, mogłabym tak wymieniać bez końca. 
-Po co się tak spieszyć?  
-A po co czekać? 
To nie tak, że nie znałam odpowiedzi na jego pytanie. Ja po prostu się bałam. Bałam się tego, z jaką łatwością nacisnęła się na moje usta tak jednoznaczna deklaracja. To niedorzeczne. Wiecie co było jeszcze bardziej niedorzeczne? Całe te zaręczyny. 


_____________________________________ 


Przepraszam za zakończenie. 
Żartuję, wcale nie jest mi przykro. 
HAHAHAHHA, jestem geniuszem zła :'))) 

31 komentarzy:

  1. Nie no uduszę! Z kim ona się zaręczyła?;o Osobiście mam nadzieję, że z Jack'iem:d I ten strój króliczka;d czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli nie zaręczyła się z Jackiem, to ubiorę strój króliczka, wezmę miecz-marchewkę, odnajdę Cię i zabiję.

    http://25.media.tumblr.com/30a2e2a88f1e2b57bdbe80b563c24f5c/tumblr_mtmvqp70ry1qesuimo1_500.png
    JAPIERDOLE, ALE DUPA.
    Ale to i tak nic, czaisz. Nie kocham Jackusia za wygląd. I w ogóle, to w ostatnim komentarzu napisałaś, że chyba bardziej kocham Jacka od Claire. JESTEM HETERO, WIESZ? Tak, bardziej kocham Jacka, może dlatego, że jest facetem.

    Nie chcę, żeby Claire zaręczyła się z Aaronem.
    I wgl WTF?!
    Skąd ten pomysł?
    Następny możesz zacząć: "Wtedy się obudziłam."

    Nie mogę przeanalizować całego rozdziału, wybacz.
    Rozwaliły mnie te 3 lata.

    Ale ogólnie to podobał mi się moment z Jackiem bez spodni, przygniatającego Claire do łóżka i gwałcącego jej usta. Zajebisty.

    Blogspot się ogarnął, brrrawooo!
    Rany, szkoła wykończyła mnie tak bardzo, że nawet nie mam siły na jakiś genialny monolog.
    Nie wiem czy czekam na następny, bo jeszcze mi dowalisz ślub z Aaronem i dwójkę dzieci. ;<
    No ale kit. Jackuś zostanie dla mnie, hyhy. :D

    Buziaki :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CHODZIŁO MI O TO, ŻE BARDZIEJ KOCHASZ JACKA NIŻ CLAIRE GO KOCHA, CZAISZ?
      Zaręczyny są za trzy lata spokojnie :D A teraz wracamy w czasie do licealnej rzeczywistości!

      Usuń
    2. A W OGÓLE TO
      http://wilsheresdimples.tumblr.com/post/60668310126/aaron-being-ridiculously-adorable

      Usuń
    3. AAAAAAAAAAAAAAAA. No kocham bardziej. Oczywiście. Nic nie przebije tamtego Aarona. Nawet te 9 nadających się do fapfolderu.
      I fajny tumblr, ej. :3

      A. No to spoko, to już mi lepiej. Chociaż w sumie i tak mnie szczela jak zaczynam myśleć KTO TO TAKI. Ale ok. Spokój. Czekam na następny.

      Usuń
    4. MÓJ TUMBLR?? FAJNY???
      AHAHAHAHA jest przerażający :')))
      I za dużo tam fandomów ostatnio.

      Usuń
  3. JAJA SOBIE ROBISZ ;< To na złość prawda. Chcesz abym dostała zawału i zginęła zanim jeszcze się dobrze nie rozkręciłam na rozszerzonej biologii. Pamiętaj, że jeśli tym panem młodym będzie Aaron to masz mnie na sumieniu. BO TO NIE MOŻE BYĆ AARON! TO NIE MOŻE BYĆ HOMOSEKSUALISTA! Ale wracając do dalszej części mojego lamentu to widzę, że wysłuchałaś mych modłów i zdjęłaś spodnie odsłaniając najseksowniejszy tyłek w Premier League. Co ja gadam najseksowniejszy tyłek na całym świecie. Ohhh yeaah! I bardzo lubię stwierdzenie "wpił się w wargi" jest takie mrrraśne <3
    Loffki, dawaj więcej :)

    PS. Nicklas wygląda jak samuraj xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AARON NIE JEST HOMOSEKSUALISTĄ!!!!!!!

      Usuń
    2. Uuuu. Grrrrrrrroźnie. Pamiętajmy, że Aaron dobrze całuje (KOBIETY) i jest SuperCiachem.
      EJ ZAINSPIROWAŁYŚCIE MNIE, ALE MAM POMYSŁ, OJACIE.
      No. Jak już kiedyś coś napiszę, to to wykorzystam.

      Usuń
    3. IDŹ PISAĆ, BO CI ZE ŁBA WYPADNIE.

      Usuń
    4. MÓJ GEJ RADAR GEJOWSKIE SCENY WYCZUWA!!!

      (ja pierdzielę, ale sobie sama spam walę dzisiaj -.-)

      Usuń
    5. Nie mogę, muszę udawać, że uczę się polaka.
      W piątek, czaisz?
      Staczam się.

      A twój gej radar Cię zawodzi, o ja :<<<<

      Ja lubię takie spamy.

      A tumblr fajny i nie piernicz.

      Usuń
    6. Ja powinnam się uczyć, ale nie wiem co mi się stało, jestem jakaś nabuzowana, nadaktywna wręcz. Gorzej niż po kofeinie.
      Zaczęło się od rozpaczania nad "Supernatural" a teraz jestem w totalnej emocjonalnej rozsypce.

      Usuń
    7. A mnie czaisz nic nie rozprasza.
      Facebook, blogspot, smsy, jakiś owad latający koło monitora, kończąca się herbata
      NIC
      Totalnej emocjonalnej rozsypce? To prawie jak ja po Twoich rozdziałach, no popatrz. Ale dzisiaj się spięłam. Coraz lepiej ze mną.

      Usuń
    8. AHAHHAHAHAH
      No już przestań xDDDD
      Nie wiedziałam, że aż tak na Ciebie to coś oddziałuje.

      Powodzenia więc :3

      Usuń
  4. Fajnie, że ja nic nie wiedziałam o dwóch rozdziałach, no fajnie. Podłość zwykła, ot co!

    Wilshere to taki wujek dobra rada, że Claire powinna się właśnie z nim zaręczyć. No bo kto sobie i PORADZI z szaloną Claire? (hahaha, jaka gra słowna, ale ze mnie heheszek :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE LUBISZ AARONA, ZGIŃ xDD
      Miną lata świetlne zanim zrozumiem o co chodzi z tą grą słów :'D

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeżeli po tym rozdziale powrócisz do licealnej rzeczywistości to będziemy mieć tu małe How I Met Your Mother, a raczej Father, chociaż w sumie to Husband, a tak właściwie nawet to jeszcze nie to.
    OMG, w życiu codziennym kocham ich obydwu, chociaż tak naprawdę to chyba Aarona bardziej, ale w tym sopowiadaniu Jack wygrywa i ja go chcę tu i teraz. W tej chwili.
    Ohhhhhhh Jacky gwałcący usta Claire... <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O NIEEEEEEEE HIMYM nie będzie :D
      Zwróć uwagę na to, że nawet nie podałam ostatecznej odpowiedzi Claire.
      Poza tym pozwoliłam sobie nieco wybiec w przyszłość, jako że chcąc nie chcąc powoli zmierzamy ku końcowi :S

      Usuń
  7. Znalazłam twojego bloga na tumblrze, przeczytałam sobie ten rozdział i od razu mi się spodobało. Korzystając z chwili wolnego czasu którego mam tak mało wzięłam się za przeczytanie wszystkiego od początku. Nie ma sensu żebym opisywała każdy rozdział po kolei, ale podsumuję to wszystko. Wiele razy doprowadzałaś mnie do łez (ze śmiechu oczywiście) ale również do poirytowania ze względu na losy bohaterów. No po prostu idealnie - to czego szukałam przez tak długi czas. W końcu jakieś porządne opowiadanie o Arsenalu, godne poświęcenia jak najwięcej swojego czasu. Pokochałam twoich bohaterów i ich przygody. Początkowe akcje Claire na poderwanie Aarona, potem udawany związek z jakże wspaniałym przyjacielem Jacka, potem nagła zmiana praktycznie wszystkiego, dużo się działo! Żałuję tylko że tak późno znalazłam tego bloga, ale szybko sobie wszystko nadrobiłam. Dziewczyno, cudownie piszesz! Mam nadzieję, że powstanie tu jeszcze kilka rozdziałów bo w innym przypadku nie zdążę się nawet tym ''nacieszyć''
    Pozdrawiam :*
    magi091

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Jackiem, wybacz za błąd.

      Usuń
    2. Jejku dziękuję za przemiłe słowa, ja wiem, że przeważnie brzmię jak troll, ale nie potrafię inaczej wyrazić mojej wdzięczności i
      ASDFGHJK NAPRAWDĘ DZIĘKUJĘ ;__;
      Nie masz pojęcia, nieskazitelna istoto jak coś takiego motywuje do tworzenia.
      Przeczytałaś całe, serio? ;__;

      Usuń
    3. SERIO! Zakochałam się! Kurde siedzę w kościele i zamiast się modlić to myślę czy ona weźmie ten ślub czy go nie weźmie i z kim. Namieszałaś mi w głowie, haha. Wiem że to cholernie motywuje bo sama piszę, niestety coraz mnie już porządnych opowiadań.

      Usuń
    4. Ahahahah :D Jak mam być szczera, to sama się sobie dziwię, że to zabrnęło już tak daleko, kiedy zaczynałam pisać, mój pomysł był ogólnie taki, żeby zrobić zlepek groteskowych akcji i jakoś nie myślałam o konkretach, dlatego sama mam teraz dylemat.

      Gdzie znajdę coś Twojego? :D

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Mam nadzieję że jeszcze kilka rozdziałów będzie, a jak nie to napiszesz coś nowego i również wspaniałego? :D
      isa-london-story.blogspot.com ale nie za bardzo jestem z tego zadowolona, zaczynałam jako straszna gówniara, trochę się dojrzało, a powstała mi moda na sukces, niedługo startuję z opowiadaniem o Vermaelenie :)

      Usuń
    7. Oo to czekam na to o kapitanie :3
      Nie no to jeszcze nie jest koniec.
      A potem pewnie jeszcze coś wyprodukuję.
      Próbowałam bez tego żyć, ale nie umiem :D

      Usuń
    8. No to świetnie, czekam na kolejne rozdziały i kolejne 'produkcje' Ja próbowałam, nie pisałam nic od wakacji, wpadłam na twojego bloga i aż mnie wena złapała cholera! :D

      Usuń
  8. oooj, jakie ładne chwile z jackiem, awww jedno wielkie! clarie wyjeżdza? clarie za trzy lata? clarie i zaręczyny??????? tak dużo pytań. tak dużo wątpliwości. czeeeeekam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE BÓJ SIĘ, cofniemy się teraz do przed-zaręczynowych czasów, aż tak złą kobietą nie jestem :3

      Usuń

Łączna liczba wyświetleń